gwoli wyjaśnienia – ojcem bliźniaczek zostałem dwa miesiące temu
z okładem, ale niedużym
no i się zaczeło
początki były fajosie M. i E. są cudne o i dziwo nawet się wysypiałem
to się nie zmieniło nawet jak już wróciły do domku – po 10 dniach pobytu w szpitalu niestety
przez parę pierwszych dni łapaliśmy rytm, ale szybko ogarneliśmy z Ż. temat i pomimo pobudek co 3 godziny dalej szło się wysypiać
było cięzej jak już po miesiącu wróciłem do roboty – na pewno nie tak trudno jak Ż. bo ona siedzi z nimi cały czas
jeszcze jak byłem w domku to jakoś to szło, zwłaszcza że szybko zanabyliśmy w drodze kupna dwa monitory oddechu więc można było spokojniej zamknąć oczy
za to jak już wróciłem do roboty to w żadem sposób się nie dogadywaliśmy – mimo że karmienie było co 4 godziny to harmonogram diabli wzięli
jak tylko wracałem z roboty zabierałem je na spacer
plan był taki żeby Ż. szła spać a dzieciaki dostają butle
w pierwszym tygodniu nie poszła ani razu
w drugim już się zaczeliśmy o to spierać
a w trzecim nawet jak już poszła zgodnie z planem pcialulu to w przy karmieniu w środku nocy jak tylko dziewczynki zakwiliły (a to u nich standard) budziła się ledwo żywa i robiła awanture że robię coś źle
potem wyszło że to kolki były
ale niesmak pozostał
nie dziw że w czasie kolejnych odwiedzin z rodziny szwagier zapytał jak się Ż. czuje to odpowiedziałem że świetnie – skoro może spać po 3h na dobę a i tak się lepiej ode mnie zajmować dziećmi to nie może być źle
było – teraz mi to wypomina all the time